Udar mózgu może być tragiczny w skutkach, jeśli nie zareagujemy natychmiast. Pierwsze godziny od jego wystąpienia, w tym „złota godzina” mają kluczowe znaczenie.
Jerzy Stuhr w nocy z 12 na 13 lipca trafił do jednego z krakowskich szpitali. Stan jego zdrowia był bardzo poważny. Szybka interwencja uratowała aktora i sprawiła, że praktycznie nie ma żadnych skutków przebytego udaru.
Jak się Pan obecnie czuje?
Jestem już w ostatnim etapie rekonwalescencji. Zawód, który wykonuje daje mi możliwość sprawdzenia tego jaki wpływ miał udar na mój organizm, tylko niestety poprzez pandemię moje możliwości zawodowe są ograniczone. Myślę, że cały mój wypadek był dosyć łagodny, gdyż nie wpłynął w dużym stopniu ani na mowę, ani na sprawność.
Dziś mija 3 miesiące od udaru (przyp. red. wywiad przeprowadzano w połowie października) i pierwszy raz od tego czasu mogłem znowu usiąść za kierownicą samochodu (uśmiech).
Wygląda Pan świetnie, praktycznie brak oznak przebytego udaru. Czy to kwestia rehabilitacji?
Tak szczerze mówiąc to niespecjalnie odbywałem rehabilitację. Pamiętam pierwszego dnia, jak nie mogłem się pozbierać z mową, to strasznie chciałem swoje role sobie powtórzyć. Do dzisiaj mam niewielki problem z mnemotechniką.
Przez lata miałem system, że po dłuższych przerwach w graniu, powtarzałem tekst dzień wcześniej. I teraz takie ćwiczenie, by mi się przydało. Niestety teatry jeszcze nie do końca funkcjonują, więc nie mogę siebie sprawdzić.
Czy w momencie zdarzenia, była z Panem Rodzina, która mogła natychmiast zareagować?
Wspominając ten dzień, muszę przyznać, że miałem ogromne szczęście. To był wieczór wyborczy – mój syn i synowa najęli się w Komisjach Wyborczych, a moja żona przyjechała w ostatniej chwili. W momencie zdarzenia nie straciłem całkowicie przytomności, pamiętam, że jeszcze sam po schodach zszedłem. Wszystko potoczyło się bardzo szybko – tego wieczoru byliśmy na wsi pod Krakowem i w przeciągu 15 min. zostałem przewieziony do szpitala w Nowym Targu.
Czy zdawał Pan sobie sprawę, iż jest to właśnie udar mózgu?
Ja się po prostu źle czułem, byłem jakby w pół letargu. I chciałbym zaznaczyć, że można zauważyć objawy udaru, ale niestety lekceważy się je. Absolutnie nie wolno tego robić! Natomiast, zapewne u każdego mogą one objawiać się inaczej – niektórzy mają problemy z mową, jeszcze inni ze wzrokiem. W moim przypadku objawiło się to tym, że nie mogłem nic powiedzieć. Na szczęście miałem przy sobie rodzinę, która mogła zareagować.
Jak wspomina Pan to co się wydarzyło później, te pierwsze dni po udarze?
To był jakiś sen – muszę przyznać, że to było całkiem przyjemne (śmiech). Cały czas myślałem, że idę do sauny, a byłem wieziony na operację. Następnie przyszedł trudniejszy moment, gdyż zacząłem zdawać sobie sprawę z tego co się wydarzyło. Przez jeden dzień miałem problemy z mową – wiedziałem co chcę powiedzieć, ale nie mogłem tego wyartykułować. Znakomicie czytałem, miałem wydolność percepcji tekstu, ale wyrazić tego nie potrafiłem. Natomiast zaskakujące było to, że rozmowa przez telefon, nawet w języku obcym, szła mi idealnie. Mój rozmówca nawet nie poznawał, że kilka dni wcześniej przeszedłem udar. Lekarze byli zadowoleni widząc jak radzę sobie chociażby z ćwiczeniami z logopedą, w związku z czym przewidywali, że okres rehabilitacji będzie krótki.
Jest Pan nie tylko wielkim artystą, ale po prostu wyjątkowym człowiekiem. Cała Polska trzymała za Pana kciuki, życzyła szybkiego powrotu do zdrowia – czy takie gesty mają znaczenie w dochodzeniu do zdrowia, dobrej kondycji psychicznej?
Już parę razy w życiu dopadały mnie chorobowe incydenty, zresztą bardzo groźne. Muszę przyznać, że to, że cała Polska trzyma za mnie kciuki zawsze stanowi dla mnie duży ładunek energii. To, że tylu ludzi jest dla mnie, przesyła mi życzenia – jest to dla mnie widownia, która mnie mobilizuje. Zawsze podobnie miałem w teatrze – moment mobilizacji tuż przed wyjściem. Także w chorobie również nie mogę zawieźć osób, które życzą mi dobrze.
Jak wspomina Pan opiekę personelu medycznego?
Jestem zachwycony. Personel szpitala Uniwersytetu w Krakowie opiekował się mną wspaniale. Nawet, teraz po wyjściu ze szpitala dzwonią i pytają, jak się czuję. Naprawdę to było nadzwyczajne – jestem im za to bardzo wdzięczny. Cały czas jestem pod ich kontrolą. Muszę przyznać też, że jestem dobrym pacjentem, gdyż jestem przyzwyczajony do reżimu. To co lekarze zalecą to wykonuję. I ten reżim wykonawczy sprawdza się w przypadku moich wszystkich chorób.
Nie bez powodu w przypadku udaru mózgu mówi się o „złotej godzinie”, Pan pomoc otrzymał natychmiast?
To prawda, ta pierwsza godzina jest decydująca. Niestety zdradliwe jest to, że na przykład przy zawale natychmiast wyczuwasz ból, a udar się czai.
Czy mogę zapytać o najbliższe plany zawodowe, czy jeszcze trochę chciałby Pan „odpocząć w zaciszu domowym?
Właśnie to mnie męczy – że nie mam sprecyzowanych planów. Ja całe życie byłem „na jakiś czas”, miałem terminy. I to mnie mobilizuje. Jestem osobą, która lubi być w ciągłym ruchu, stagnacja nie najlepiej wpływa na mnie – tracę energię. Chociaż cały czas zastrzegam się, że już przechodzę na emeryturę (śmiech).
POPRZEDNI
NASTĘPNY
POWIĄZANE ARTYKUŁY