Leczenie onkologiczne nie musi być prowadzone wyłącznie w warunkach szpitalnych. Od kilku lat z Narodowego Funduszu Zdrowia jest finansowana tzw. „chemioterapia domowa”.
Rak jelita grubego stał się choroba cywilizacyjną. Czy Polscy pacjenci mają szeroki dostęp do diagnostyki oraz leczenia tego nowotworu?
Niewątpliwie rak jelita grubego jest chorobą, która stanowi istotny problem społeczny. Każdego dnia w Polsce ponad 40 pacjentów dowiaduje się o diagnozie tej choroby. To dużo. Niestety liczby te są zbliżone do analogicznych zachorowań w innych krajach naszego kręgu kulturowego. Znamy szereg czynników prowadzących do możliwego rozwoju zachorowania na raka jelita grubego, takich jak otyłość, czy nadmierne spożywanie czerwonego mięsa, ale mimo iż można mieć wyrażenie, że spora część społeczeństwa jest tego świadoma, to wiele osób niezmiennie nie decyduje się na zmianę stylu życia czy sposobu odżywiania.
Szczególnie niepokojący jest trend, obserwowany w większości krajów, wskazujący na wzrost liczby zachorowań na raka jelita grubego wśród młodych dorosłych, zapadających na ten nowotwór. Jako przyczynę tego faktu upatruje się oczywiście czynniki środowiskowe, ale istnieją także dane wskazujące na związek rosnącego ryzyka z powszechnym stosowaniem antybiotykoterapii i modyfikacjami flory jelitowej. Na szczęście istnieją programy profilaktyczne wykrywające wczesne postacie tej choroby i usuwające stany przednowotworowe. Chciałbym zachęcić każdego do zgłaszania się do tych akcji. Tylko tak możemy odwrócić te niepokojące trendy epidemiologiczne.
Czy skuteczna terapia onkologiczna musi być prowadzona wyłącznie w warunkach szpitalnych, czy bezpieczne leczenie może odbywać się też bez konieczności hospitalizacji?
Oczywiście. Większość chorych na raka jelita grubego w trakcie chemioterapii nie musi spędzać nocy w szpitalu i może otrzymywać leczenie w trybie jednodniowym, czyli podczas pobytu w obrębie oddziału szpitalnego trwającego do kilku godzin. Pozostałe leczenie może mieć formę wlewu podawanego za pomocą przeznaczonych do tego celu, certyfikowanych urządzeń medycznych, zwanych infuzorami, które podają lek pacjentowi w domu. Pacjent po zakończonej chemioterapii, dwie doby później, zgłasza się na oddział w celu odłączenia urządzenia. Cześć chorych może mieć także zastąpione takie podawanie leczenia przez stosowanie połączenia krótkiego wlewu w obrębie oddziału z podawaniem tabletek. Te dwa usprawnienia powodują, iż wielu pacjentów z rakiem jelita grubego może funkcjonować w sposób zbliżony do normalnego w trakcie aktywnej terapii onkologicznej. W naszym zespole dotyczy to ponad 95% chorych, alternatywą dla wielu z tych osób byłoby spędzanie ponad 40 nocy w szpitalu w ciągu każdego roku leczenia! Dość prosto można to wyliczyć: około 20 podań leków, trwających ponad dwie doby.
Czy możemy wyróżnić nowotwory, w których zastosowanie “chemioterapii domowej” jest szczególnie wskazane?
W przypadku infuzorów i chemioterapii doustnej dotyczy to chorych na raka jelita grubego, chorych na raka żołądka, przełyku, ale także pewnych podgrup pacjentów z innymi rozpoznaniami.
Zapewnienie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa w trakcie “chemioterapii domowej” jest kluczowe, co w praktyce oznacza to dla pacjenta?
Infuzor posiada zaworek pozwalający na natychmiastowe przerwanie leczenia. W przypadku terapii doustnych, informujemy chorego, aby w przypadku podejrzenia występowania działań niepożądanych, przerwał stosowanie leku i skontaktował się ze szpitalem prowadzącym leczenie. W Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie stosujemy te rozwiązania od ponad 15 lat; rocznie realizujemy około 10 000 cykli chemioterapii z infuzorami. Na tej podstawie mogę powiedzieć, iż jest to rozwiązanie bezpieczne. Od kilku lat świadczenia z zastosowaniem infuzorów są świadczeniami gwarantowanymi, czyli finansowanymi z NFZ. Z roku na rok widać, że na tę formę leczenia decyduje się coraz więcej ośrodków onkologicznych.
W jaki sposób szeroki dostęp do stosowania chemioterapii w warunkach domowych wpłynął na jakość życia pacjentów oraz funkcjonowania szpitali?
Wpływ takiej metody leczenia na funkcjonowanie szpitali to między innymi zmiejszenie kosztów leczenia wynikające z braku hospitalizacji pacjenta czy skrócenie kolejek na przyjęcie do szpitala. Nie prowadziliśmy badań oceniających bezpośredni wpływ takiej metody leczenia na pacjenta, a takie byłyby konieczne by otrzymać wiążącą odpowiedź na zadana pytanie. Bazując jednak na wieloletnim doświadczeniu, możemy przyjąć, że większość pacjentów woli w trakcie terapii przebywać w domu, niż w szpitalu, a co za tym idzie, ten wybór leczenia wpływa korzystnie na jakość życia. Osobiście nie widzę już możliwości do powrotu tylko do leczenia w szpitalu.
Czytaj także
Nasze historie
POPRZEDNI
NASTĘPNY
POWIĄZANE ARTYKUŁY