Czytaj także

Wiele rzeczy nabrało innego znaczenia

15 WRZEŚNIA 2021


Krystyna Janda, polska aktorka filmowa i teatralna, reżyserka, felietonistka. Współzałożycielka i prezes Fundacji Krystyny Jandy na rzecz Kultury oraz dyrektor artystyczna powołanych przez fundację Teatru Polonia oraz Och Teatru w Warszawie.

Wiek to kwestia do negocjacji – twierdzi Jane Fonda. Jak duże znaczenie ma on dla Pani?

Wiek ma dla mnie coraz większe znaczenie. Moż- na powiedzieć, że z każdym rokiem czuję nowe ograniczenia. Pracuję nieustannie, a ostatni czas był specjalnie trudny, ale na nowo gram, wciąż bardzo dużo i na scenie sprawdzam swoje siły i „aktualność”. Jest nieźle, ale teraz uważam bardziej na siebie i swoje „potrzeby osobiste”. Dotąd zupełnie tego nie robiłam.

 

Jest Pani niezwykle aktywna, pełna życia. Jak osiągnąć taką formę?


Chyba aktywnością. Sama stawiam sobie wysoko poprzeczkę każdego dnia, stawia mi ją życie i zobowiązania, które podjęłam. Pokonuję je dalej, zwykle bez wysiłku, ale ostatnio zdarza się, że staję bezradna. Na szczęście mam dookoła siebie dużo młodzieży, oni są moją pamięcią, oczami, słuchem, siłami, choć wydaje mi się często, że mam więcej niż oni entuzjazmu i optymizmu. Ważne jest, żeby nie tracić zaintere- sowania życiem i światem, ludźmi i sprawami. To najważniejsze. No i nie schodzić z „pozycji”.

Czy w Polsce mamy problem ze starzeniem się?

O tak, ale raczej chodzi o złe nawyki żywieniowe, i te związane z aktywnością wszelką. No, a potem dochodzi lęk o wydolność naszej służby zdrowia, poczucie samotności i bezradności, gdy pojawi się choroba. Trzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć – jak mówią. Tak, wymaga to dużo zachodu, siły, pieniędzy i starań. Trzeba samemu orientować się, co ewentualnie nam dolega, bo z diagnozowaniem w Polsce są ogólne problemy. W chorobie stajemy się bezradnym przedmio- tem przesuwanym przez innych z kąta w kąt, nie wolno być bezwolnym, trzeba być świadomym pacjentem. A z drugiej strony, dolegliwości często są naszą winą. Nie wolno unikać wysiłku, a to nasza specjalność. Moja mam była w niezwykłej formie aż do 90. roku życia, ale jedyne na co sobie pozwalała, to godzinna drzemka popołudniowa, poza nią cały dzień chodziła, uprawiała ogródek, była też niezwykle aktywna intelektualnie. Chciało jej się. O to chodzi – żeby się chciało.

W mediach społecznościowych napisała Pani, że dzięki sztuce i kulturze łatwiej Pani przetrwała czas pandemii. Pracowała Pani wówczas nad nowym spektaklem “Aleja Zasłużonych” Jarosława Mikołajewskiego, który porusza m.in. temat starości, zbliżania się do kresu życia, choroby. Czy Pani spojrzenie na starzenie się zmieniło się w tym szczególnym czasie – zamknięcia, izolacji?


Tak, ale głównie spowodowane to było samotnością. Miałam czas na myślenie. Po pierwsze ostatecznie polubiłam te moje samotne aktywności, a z drugiej strony doceniłam jeszcze bardziej pracę i spotkania z ludźmi, publicznością i współpracownikami w fundacji. Wiele rzeczy nabrało innego znaczenia.

Jakie są Pani najbliższe plany zawodowe?

Gram w tej chwili równolegle osiem ról w naszych teatrach, a za chwilę znów zaczynam reżyserować. Rozpoczynamy pracę nad „Wiśniowym sadem” Czechowa w Teatrze Polskim w Warszawie, planuję także kilka wyjazdów, ważnych dla mnie zawodowo, no i zarządzam fundacją, która prowadzi dwa duże teatry. Jestem dyrektorem artystycznym obu, szefową literacką, bo też ja wszystko czytam i wybieram, jestem aktorką tych scen oraz reżyserem dla tych scen, do wiecznej dyspozycji i w stałym kontakcie. Dużo tego jest i nie wolno się pomylić, bo utrzymujemy się w zasadzie sami, bez dotacji, więc żadna pomyłka nie pozostaje bez konse- kwencji jak w państwowych, wysoko dotowanych teatrach. Dużo planów, muszę rozkładać siły.


[pvc_stats postid="" increase="1" show_views_today="0"]

POWIĄZANE ARTYKUŁY

Pin It on Pinterest