Często nie zdajemy sobie sprawy, że powszechnie występujące choroby układu krążenia bezpośrednio wiążą się z ryzykiem udaru mózgu. Tymczasem nadciśnienie tętnicze to najważniejszy czynnik ryzyka udaru, a migotanie przedsionków, czyli najczęstsza arytmia serca, prowadzi do udarów o szczególnie ciężkim przebiegu.
Jakie są objawy udaru mózgu? Czy można je wyprzedzić?
Udar mózgu to nagłe, miejscowe zaburzenie krążenia krwi w mózgu. Udar mózgu najczęściej występuje nagle. Charakterystyczne objawy to: zaburzenia mowy, niedowład połowiczy (tylko po jednej stronie ciała), zmniejszenie czucia, trudności w mówieniu, kłopoty z przełykaniem, niedowidzenie, zaburzenia równowagi i świadomości. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, u których osób i kiedy wystąpi udar. Za to możemy określić grupę tych, którzy mają zwiększone ryzyko wystąpienia udaru. Są to osoby z migotaniem przedsionków i innymi chorobami serca, z nadciśnieniem tętniczym, zaburzeniami gospodarki lipidowej, miażdżycą, cukrzycą, ludzie starsi.
Jest jeszcze TIA, czyli przemijający atak niedokrwienny. Czy on jest równie niebezpieczny jak udar, bo pozostawia po sobie ślady?
Te przemijające zaburzenia krążenia mózgowego z definicji nie pozostawiają po sobie śladów, bo objawy kliniczne są przejściowe. Natomiast często u pacjentów, którzy przeszli TIA zmiany są widoczne w tomografii komputerowej mózgu czy też w rezonansie magnetycznym.
Czy taki incydent oznacza, że dana osoba jest bardziej zagrożona wystąpieniem udaru?
Tak. Z tego powodu osoba, która miała TIA, powinna udać się do lekarza, który zleci odpowiednie badania i zaleci profilaktykę wtórną.
Udar można skutecznie leczyć, jednak kluczowy dla powodzenia terapii jest czas. Jak należy się zachować w przypadku podejrzenia udaru u siebie samego czy też osoby z otoczenia?
Po prostu trzeba jak najszybciej wezwać pogotowie, które zawiezie chorego do najbliższego pododdziału udarowego. Trzeba pamiętać, że czas jest najważniejszy. Im wcześniej pacjent trafi do szpitala, tym lepiej.
Jak jest leczony pacjent z dominującym udarem mózgu, czyli udarem niedokrwiennym?
Najnowszą metodą jest trombektomia mechaniczna. Jest ona zarezerwowana dla chorych, którzy mają zatkaną skrzepliną tętnicę mózgową. Za pomocą specjalnych systemów możemy tę skrzeplinę usunąć. Uważa się, że ok. 10 proc. pacjentów z udarem mózgu będzie się kwalifikowało do tej metody. Metoda, którą można szerzej stosować i która też jest skuteczna, to tromboliza dożylna, czyli rozpuszczanie skrzepu za pomocą leków fibrynolitycznych.
Ryzyko wystąpienia udaru rośnie aż pięciokrotnie u osób z migotaniem przedsionków. Na czym polega profilaktyka udaru w przebiegu migotania przedsionków?
Migotanie przedsionków to zaburzenie rytmu serca sprzyjające powstawaniu skrzeplin w sercu, a dokładnie w takiej strukturze, która się nazywa uszko lewego przedsionka. Te skrzepliny w sprzyjających okolicznościach mogą się przesunąć do głowy zatykające tętnice mózgowe i spowodować udar niedokrwienny mózgu. Ważne jest, żeby zapobiegać tworzeniu się skrzeplin. Możemy to robić przewlekle podając choremu leki przeciwkrzepliwe, które rozrzedzają krew i nie dopuszczają do powstania skrzepliny. U niektórych pacjentów wykonuje się zabieg zamykania uszka lewego przedsionka.
Jeżeli chodzi o farmakoterapię to są dwie grupy leków: antagoniści witaminy K i tzw. NOAC, czyli nowe leki antykoagulacyjne. Na czym polega przewaga nowych leków nad starszymi?
W przypadku zastosowania antagonistów witaminy K konieczne jest monitorowanie wskaźniki krzepnięcia krwi, czyli INR, co dla pacjenta jest uciążliwe. Od wyniku INR zależy dawkowanie leku. W przypadku nowych doustnych antykoagulantów, które mają inny mechanizm działania, nie sprawdza się INR, ponieważ ich działanie nie powoduje zmienności INR. Tak więc dawka leku jest stała, ewentualnie można ją zmodyfikować u pacjentów starszych, z zaburzeniami czynności nerek.
Nowe doustne antykoagulanty są wygodniejsze w stosowaniu, są też bezpieczniejsze od antagonistów wit. K. Stosowanie antagonistów wit. K obarczone jest większym ryzykiem krwotoku pozamózgowego lub udaru krwotocznego w przypadku zbyt dużego rozrzedzenia krwi. NOAC wiążą się z mniejszym ryzykiem krwawień, a część z nich jeszcze zmniejsza ryzyko udaru niedokrwiennego.
Ponadto antagoniści wit. K mogą wchodzić w niekorzystne interakcje z innymi lekami oraz w niepożądane reakcje z niektórymi produktami spożywczymi. Dieta bogata w produkty zawierające duże ilości witaminy K (kapusta, brokuły, suszone śliwki, watróbka) będzie powodowała zmniejszenie wskaźnika INR. W takich przypadkach konieczna jest modyfikacja dawki leku.
Natomiast trzeba pamiętać o tym, że nie u wszystkich osób z migotaniem przedsionków możemy zastosować leki z grupy NOAC. Jeżeli pacjent ma wszczepioną sztuczną zastawkę czy też ma dużą wadę zastawki serca, to lepsze będą dla niego leki z grupy antagonistów wit. K.
Po przebytym udarze mózgu istotna jest rehabilitacja w wielu obszarach. Czy polscy pacjenci mają zapewniony dostęp do niej?
Rehabilitacja po udarze jest integralną i niezwykle istotną częścią leczenia. Dostęp do niej się poprawia, ale w niektórych szpitalach trzeba na nią czekać, a pacjent po udarze powinien rozpocząć rehabilitację w ciągu 2 tyg. po wypisie. Zdarza się, że chory nie kwalifikuje się do rehabilitacji, bo nie współpracuje albo jest w bardzo ciężkim stanie, czy też opuszcza szpital w tak dobrej formie, że rehabilitacja nie jest mu potrzebna.
Wygląda pan dobrze, czy to kwestia rehabilitacji?
Tak, jest to kwestia ciężkiej, trzyletniej rehabilitacji. Każdy dzień zaczyna się dla mnie basenem, potem są dwugodzinne ćwiczenia na siłowni, 15 km rowerem, wieczorem joga. Cały dzień jest dla mnie formą treningu np. jedzenie sztućcami, przestawianie krzesła, za każdym razem wychodzi to trochę lepiej.
Czy w momencie zdarzenia zdawał pan sobie sprawę, iż jest to właśnie udar mózgu? Czy pomoc nadeszła szybko?
Nie, nie wiedziałem jakie są symptomy udaru. O tym, że go doznałem dowiedziałem się w szpitalu. Pomoc nadeszła niestety bardzo późno. Cztery i pół godziny spędziłem na parkingu, w drodze do Tczewa. Taki czas właściwe zamyka okno terapeutyczne. W szpitalu zrobili mi badania wstępne i ponieważ miałem bardzo niską frakcję wyrzutową serca, lekarze nie zdecydowali się na żadne leczenie. Podali mi leki na serce, ale nie były związane z udarem. Przyznaję, że dosyć dramatycznie to wspominam. Lekarze zdecydowali się po prostu chronić moje życie i wiedzieli, że najmniejsza interakcja źle by się dla mnie skończyła.
Jak wspomina pan to co się wydarzyło później, te pierwsze dni po udarze?
Bardzo źle to wspominam. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, ale wcale się nie dziwię, gdyż nie byłem wtedy typem rozmówcy, miałem silną afazję. Zajmowali się mną bardzo dobrze, ale miałem wrażenie instrumentalnego traktowania. W szpitalu spędziłem aż 6 tygodni, bez rehabilitacji. Zgodzono się na 30 min. sesje terapeutyczne, a ja byłem gotowy ćwiczyć tam do upadłego. Wiedziałem, że 30 min. to jest nic.
W jaki sposób udar zmienił pana życie?
Nie zmienił mnie, natomiast przeformatował moje życie. Nie mogłem nic robić, nie miałem żadnej pracy. To była szczególna sytuacja – przed udarem, przez 30 lat, miałem zapełniony każdy dzień, łącznie z niedzielami. I nagle po udarze telefony zamilkły, nie miałem żadnych propozycji współpracy. Ta szalona dysproporcja zajętości była porażająca. To bardzo wpłynęło na moją psychikę.
Jaki wpływ miała pana choroba/udar na pana rodzinę, bliskich, przyjaciół?
W moim przypadku choroba nie miała wpływu na rodzinę. Natomiast często życie rodziny ulega zmianie w sytuacji, gdzie z pacjentem, który doznaje udaru jest utrudniony kontakt, bądź kiedy wymaga on stałej rehabilitacji.
Co najbardziej pomogło panu w radzeniu sobie z chorobą?
Bardzo dobrze wspominam ośrodek rehabilitacyjny w Leśnej Polanie. To był pierwszy moment, pierwsze zetknięcie z terapeutami, którzy się mną naprawdę zajęli. Muszę podkreślić, że w tej całej opiece była też troska. Wcześniej zawodowo szkoliłem lekarzy, wiedziałem, że właśnie ta troska jest bardzo ważna dla pacjentów. Rozumiem, że salowe, pielęgniarki mogą się czuć wypalone w pewnym momencie, jednak w Leśnej Polanie nie odczułem tego. Patrzyli na mnie jak na człowieka, rozmawiali ze mną. Tam rozpoczął się mój proces wracania do zdrowia.
Synowie też stanowili pewien motywator. Natomiast uważam, że nie istnieje coś takiego jak motywacja w tej chorobie. Jeżdżę teraz po różnych ośrodkach udarowych i mówię o tym, że to jest silna choroba psychiczna, nie ma tam motywacji. Polega to na tym, że fabryka ciała, taka chemiczna, powstrzymuje działania. Należy pamiętać, że przebycie udaru w fazie ostrej wiąże się z późniejszym wystąpieniem depresji u takiego pacjenta.
Co poradziłby pan innym pacjentom po udarze?
Ważne, aby się nie poddawali. Jest to taka jednostka chorobowa, gdzie osoby rezygnują z dochodzenia do zdrowia. Ja się nie poddałem i zawsze wtedy istnieje szansa.
Jak postępować z tą chorobą? Poza pierwszą ostrą fazą choroby nie traktowałem siebie jako chorego, jako skreślonego. Powtarzałem sobie, że jestem w procesie zdrowienia.
Poradziłbym ludziom, aby przypomnieli sobie swoje pasje, być może zamiłowanie do aktywności fizycznej. Trudniej jest osobom, które nigdy nie uprawiały żadnego sportu. Sytuacja takich ludzi na starcie jest gorsza, żaden terapeuta nie wykona pracy za pacjenta. Czasami barierą w dotarciu do zdrowia jest też rodzina – zbytnia pomoc, wyręczanie chorego we wszystkim może być problemem, gdyż pacjent traci motywację do walki.
Niedawno ukazała się pana autobiograficzna książka zatytułowana „Padnij, Powstań”, czy w ten sposób chce pan pomóc innym osobom po udarze, ich Rodzinom?
Książkę pisałem razem z dziennikarzem Sergiuszem Pinkwartem 1,5 roku po udarze. To był jeszcze taki okres mojej choroby, gdzie chciałem się podzielić swoimi emocjami, gdzie byłem zły na rzeczywistość, bo czułem, że mnie „skreśliła” zlisty, z życia. Ta książka ma być motywa- torem, poradnikiem. Opisałem sposób dochodzenia do siebie. Miałem kilka rodzajów rehabilitacji. Ta rehabilitacja była wbrew wszelkim kanonom medycznym, ale w tym wszystkim zachowywałem bezpieczeństwo. Na koniec mam jeszcze radę dla pacjentów – jak się szuka ośrodka, to nie jest ważny sprzęt czy rehabilitant, tylko trzeba znaleźć miejsce, gdzie będzie można robić rzeczy, które się lubi. Dla mnie był to swing golfowy. I tak trzy lata po udarze gram, robię swing golfowy i to jest dla mnie największa radość.
Czytaj także
Nasze historie
POPRZEDNI
NASTĘPNY
POWIĄZANE ARTYKUŁY